Właściwy argument

Historię opowiada: Lidia Krakowiak
Czas czytania: 4min 15sek
Zredagował: Zygmunt Pulsson

Zdecydowanie bardziej cenię sobie słońce i przyjemne ciepło jesiennych Wysp Kanaryjskich niż październikową aurę Warszawy. Dlatego, z myślą o cudownym odpoczynku w promieniach słońca i łagodnym, 25-stopniowym wietrze, wraz z przyjaciółką wyruszyłyśmy na Kanary, by ogrzać ciało i duszę przed nadchodzącą zimą.

Na samą myśl o wypoczynku w otoczeniu malowniczych krajobrazów i ciepłego oceanu ogarniało nas błogie, słodkie uczucie. Podczas podróży snułyśmy plany powitania tej ziemi i wód oceanu specjalnym, dziękczynnym rytuałem. Podekscytowane jak małe dziewczynki, czułyśmy, że czeka nas coś wyjątkowego, coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie przeżyłyśmy.

Niesamowite, że moja wyobraźnia nigdy mnie nie zawodzi, budząc we mnie niegasnący entuzjazm młodej dziewczyny. I choć czasem zastanawiam się, co by było, gdyby ten entuzjazm zanikł, wiem, że bez niego wiele pięknych podróży i niezwykłych chwil nigdy by się nie wydarzyło w moim życiu.

Nasza podróż, choć pełna niegasnącej ekscytacji, znacznie się przedłużała, a zmęczenie zaczynało powoli nas przytłaczać. W mojej głowie rozbrzmiewały kojące myśli: „Niedługo dotrzesz, odpoczniesz i będzie pięknie.” Te słowa zdawały się łagodzić zmęczenie, starając się podtrzymać dobry nastrój. Jednak powieki, jakby w zwolnionym tempie, nieuchronnie zmierzały ku całkowitemu zamknięciu.

Wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Widok zapierał dech w piersiach, obsługa była niezwykle miła, a hotel tonął w kwiatach — wszystko wyglądało jak ze snu. Nic nie wskazywało na to, że zmęczenie nagle nas pokona i opadniemy z sił, osuwając się na swoje łóżka. Żadna z nas jednak nie miała w sobie wystarczającej energii, by zrealizować plan honorowego powitania oceanu.

Moja przyjaciółka, z lekkim wyrzutem sumienia, zwróciła się do mnie: „Wiesz co, może jednak powinnyśmy się zebrać z tych łóżek i pójść przywitać się z oceanem.” Doskonale wiedziałam, że było dopiero późniejsze popołudniowy, a w żadnym razie pora na sen. Starałam się ją przekonać żeby zostać, tłumacząc, że może jutro, pełne nowej energii, zrealizujemy wszystkie nasze rytuały, a dziękczynienia z pewnością zostaną przyjęte. Chociaż jej argumenty, opierające się na wcześniejszych planach, miały swoje mocne uzasadnienie, moje zmęczone i zamykające się powieki mówiły mi coś zupełnie przeciwnego. Namawiały mnie do pozostania w łóżku.

Przekonanie mojej przyjaciółki, która w roli speca od negocjacji była niezrównana, zdawało się niemal niemożliwe. Jednak jakimś cudem zdołałam wydusić słowa: „Poczekaj, czy naprawdę uważasz, że jutro oceanu już tam nie będzie? On spokojnie będzie czekał na nas na swoim miejscu.”

Zostałyśmy w pokoju aż do rana. A rano, pełne nowej energii, wyspane i wypoczęte – jak przystało na prawdziwe wakacje – wyruszyłyśmy, by przywitać ocean. Tak rozpoczęły się dwa tygodnie niezapomnianych, pięknych wakacji.

A mój przekaz to: Znajdź właściwy argument